Wiadomości

Zaangażowali niepotrzebnie polską i niemiecką Policję

Data publikacji 21.02.2017

W sobotni wieczór dyżurny tucholskiej Policji otrzymał informację o tym, że jeden z mieszkańców miasta, znajdujący się obecnie na terytorium Niemiec, za pomocą portalu społecznościowego zakomunikował, że zamierza popełnić samobójstwo. Funkcjonariuszy o sytuacji zawiadomiła znajoma mężczyzny, z którą korespondował tego wieczoru. Jak się okazało, "czarne myśli" tucholanina wywołane zostały głównie przez spożytą nadmierną ilość alkoholu.

Zgłoszenie do tucholskiej Policji wpłynęło w sobotę (18.02.17) po 23.00. Młoda kobieta poinformowała, że jeden z jej znajomych, podczas wymiany korespondencji na profilu społecznościowym, oświadczył, iż zamierza popełnić samobójstwo. Zgłaszająca nie znała dokładnego miejsca pobytu desperata. Wiedziała jedynie, że znajduje się na terytorium Niemiec. Mimo bardzo ograniczonych informacji tucholscy policjanci podjęli działania, by dotrzeć do mężczyzny. Po około 2,5 udało się ustalić jego miejsce pobytu. Nie było to łatwe, bowiem niemieckiego adresu tucholanina nie znali również jego najbliżsi. Za pośrednictwem Międzynarodowego Biura Współpracy Policji poinformowano o zgłoszeniu funkcjonariuszy zza zachodniej granicy. Kiedy niemiecka Policja zapukała do drzwi rzekomego desperata, okazało się, że mężczyzna smacznie spał i nie zamierzał zrobić sobie nic złego.

Każde zgłoszenie informujące o pojawiających się u kogoś myślach samobójczych jest traktowane przez policjantów priorytetowo. Często są to powiadomienia o ograniczonym zasobie informacji, gdzie funkcjonariusze muszą podjąć szereg działań, by dotrzeć do osoby, która, w ich mniemaniu, potrzebuje pomocy.

Dlatego ktoś kto pozyska tego typu informacje np. za pośrednictwem komunikatorów, sms-ów czy e-maili, powinien starać się je zweryfikować, bo może się okazać, że policjanci, próbując ratować kogoś kto napisał o myślach samobójczych dla żartu, nie będą w stanie nieść pomocy komuś, kto faktycznie jej potrzebuje.

Autor: mł. asp. Justyna Janiak
Publikacja: Kamila Ogonowska

Powrót na górę strony