Wiadomości

Myślimy o bezpieczeństwie ludzi, ale i finansów

Data publikacji 14.04.2011

Rozmowa z nadinsp. Andrzejem Trelą, Zastępcą Komendanta Głównego Policji, odpowiedzialnym za logistykę ("Dziennik Gazeta Prawna", 5.04.2011 r.).

Policyjne związki zawodowe doniosły do prokuratury, że wraz z komendantem głównym ...

Rozmowa z nadinsp. Andrzejem Trelą, Zastępcą Komendanta Głównego Policji, odpowiedzialnym za logistykę ("Dziennik Gazeta Prawna", 5.04.2011 r.).

Policyjne związki zawodowe doniosły do prokuratury, że wraz z komendantem głównym popełnił pan przestępstwo. Przyznaje się pan do winy?

Sprawa dotyczy najtrudniejszego budżetu w historii Policji, czyli 2009 roku. Pamiętam, że Wasza gazeta informację o objęciu przeze mnie stanowiska zastępcy ds. logistycznych skomentowała, że podejmuję się straceńczej misji. Oceniamy, że aby policja funkcjonowała potrzebuje ponad 8 miliardów złotych, w tym 1,2 miliarda na wydatki rzeczowe. Możliwości budżetu państwa w kryzysie skutkowały rzeczówką w wysokości 775 milionów złotych. Zatem trzeba było przyjrzeć się temu, jak wydawane są pieniądze i na co. Pod koniec roku otrzymaliśmy dodatkowe środki z rezerwy celowej, łącznie ponad 230 mln złotych. Wszystko to spowodowało, że rok udało się zamknąć z minimalnymi zobowiązaniami.

Aby załatać dziurę, sięgnął pan po środki z funduszu nagród i zapomóg. Według związków przekroczył pan uprawnienia?

Nie mieliśmy wyjścia. Priorytetem było, by radiowozy jeździły, a ludzie byli bezpieczni. Związki zapominają, co się wtedy działo: wiele firm bankrutowało, w wielu krajach w policji i administracji obniżano pensje, zatrudnienie, nie przyjmowano nowych funkcjonariuszy. My wypłacaliśmy pensje na czas, zawiesiliśmy jedynie część świadczeń. Związkowcy nie biorą pod uwagę również tego, że musieliśmy regulować faktury za prąd, łączność czy ciepło. Gdyby pierwszeństwo dano wypłatom funduszu nagród, a nie świadczeniom wymagalnym Policja miałaby dziś wiele procesów. To było jedyne racjonalne wyjście. Wszystkie analizy prawne, którymi dysponuję, wskazują, że nie złamaliśmy prawa. Myślę, że tak samo ponownie uzna prokuratura.

W każdej firmie w takiej sytuacji tnie się koszty. Gdzie znaleźliście rezerwy?

Zaczęliśmy liczyć bardzo dokładnie koszty funkcjonowania Policji. Zrobiliśmy coś, co w każdej szanującej się firmie nazywa się zarządzaniem kosztami. Prześwietliliśmy chociażby koszty transportu i wówczas okazało się, że koszt przejechania 1 km są bardzo różne. W jednej z komend to 58 groszy, a w innej 1,3 zł. Policja od wielu lat rocznie pokonuje ok. 350 milionów kilometrów, zatem obniżając te koszty, mogliśmy wiele zyskać. Zlikwidowaliśmy tzw. normę, którą mógł spalić radiowóz. Po drugie, potrzebny był cały aparat urzędniczy, który zajmował się kontrolowaniem norm spalania. Po trzecie, pokazaliśmy, że skoro są takie województwa, w których można robić to taniej, to inne powinny wziąć z nich wzór. Dziś średni koszt to 71 gr za kilometr, czyli 30 procent mniej niż wcześniej. Myślenie o kosztach i ich obniżeniu stało się normą. Dzięki temu dziś np. gdy jakaś ekspertyza kosztuje w jednym województwie 1400 złotych, a ta sama w stolicy 700, to akta jadą do stolicy.

Ale przecież nie da się oszczędzać na wszystkim, choćby na radiowozach. Nauczką mogą być samochody Aro, które nie były w stanie dojechać do komisariatów, nie psując się?

Aro to był problem przed laty, rozwiązaniem którego wówczas zajmował się wymiar sprawiedliwości. Czy kupując go myślano o oszczędnościach? Chyba nie. Dziś zależy nam na tym, by kupować taniej, wykorzystując konkurencję pomiędzy firmami. Dziś niemal wszystko kupujemy w przetargach, które kończą się elektroniczną dogrywką. Firmy licytują się, schodząc z ceny. Jednak nie oznacza to, że rezygnujemy z jakości. Dostawcy muszą spełnić wymogi Specyfikacji Istotnych Warunków Zamówienia, a finalny produkt, np. umundurowanie, testuje renomowany instytut "Moratex". Dzięki temu w skali roku oszczędzamy 10 procent środków na zakupy. Nie zwracamy ich do budżetu, a kupujemy po prostu więcej.

Niedawno pisaliśmy o problemie z radiowozami alfa romeo, którym odpadły koła. Przyczyną był upór komendy głównej, aby zimowe opony osadzane były na stalowych felgach.

Po pierwsze warto podkreślić, ze w żadnym z policyjnych radiowozów alfa romeo 159 nie odpadły koła i nie mamy informacji, by takie ryzyko gdziekolwiek i w którymkolwiek z radiowozów wystąpiło. Wbrew temu, co sugerowano, policjanci nie byli narażeni na niebezpieczeństwo poprzez zastosowanie stalowych felg z pierścieniami dystansowymi. W przypadku policyjnych radiowozów zostało to dodatkowo potwierdzone oceną techniczną rzeczoznawców PZM, a zastosowane pierścienie, wykonane ze stopu aluminium, spełniają wyśrubowane normy bezpieczeństwa. Wybierając stalowe felgi do opon zimowych, logistyka zrealizowała zamówienie pionu ruchu drogowego. Być może zadecydowało przekonanie, że stalowe felgi są tańsze w naprawie, mniej narażone na zniszczenie. Warto zaznaczyć, że ponad 90 % samochodów osobowych oznakowanych i nieoznakowanych dla Policji w latach 2007 – 2010 ma także zimowe opony na stalowych felgach i dotąd nikogo to nie dziwiło.

Skąd zatem w wielu radiowozach stwierdzono poluzowywanie się śrub mocujących koła?
 
Nie jest to prawdą. Sprawę uszkodzenia kół w Starych Babicach wyjaśniono i jak się okazało, co jest potwierdzone opinią zespołu rzeczoznawców "Automobilklubu" DEKRA Polska, samochód ten ma mechaniczne uszkodzenia obydwu felg z prawej strony pojazdu, wynikające z bezpośredniego uderzenia w twardą przeszkodę. Otwory pod śruby mocowania wszystkich kół w tym pojeździe też nie zostały zdeformowane, a to potwierdza, że koła były przykręcone prawidłowo i nie miało to wpływu na zaistniałe zdarzenie. Nie mam też sygnałów, by problemy takie występowały we wskazanych województwach. Rzeczywiście wiem, że kilka województw w Polsce, zdecydowało się od razu na założenie aluminiowych felg, a stalowe w ogóle nie były użytkowane w służbie. Tak było w województwach świętokrzyskim i wielkopolskim. Jak zatem mogły się poluzować, nie będąc w użytkowaniu? Gwarantuję, że bezpieczeństwo policjantów jest dla nas najważniejsze, dlatego też skontaktowaliśmy się z dostawcą aut, by w ramach akcji serwisowej jeszcze raz sprawdzono wszystkie pojazdy. Przy okazji tego przetargu pojawiło się o wiele więcej nieprawdziwych informacji, dotyczących chociażby braku homologacji radaru, ustawienia przetargu i faworyzowania opla insignii. W rzeczywistości radar zainstalowany w tym pojeździe ma pełną homologację. Wymagania określone w Specyfikacji Istotnych Warunków Zamówienia spełniało co najmniej 6 różnych marek pojazdów. Gdyby – jak sugerowano – przetarg miał faworyzować konkretną markę, z pewnością nie zdecydowanoby się na aukcję elektroniczną, a to właśnie w jej wyniku został wyłoniony zwycięzca. Podejrzewam, że wszystko to jest efektem konkurencji na rynku, a przetargi policyjne cieszą się bardzo dużym zainteresowaniem. Nie wszyscy je wygrywają.

źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"
Rozmowę przeprowadził Robert Zieliński

Autor: Rzecznik_KWP
Publikacja: Rzecznik_KWP

Powrót na górę strony