Na podniebnej dzielnicy
Data publikacji 01.06.2011
Mariusz Lisek jest dzielnicowym w Komendzie Powiatowej Policji w Mogilnie, jego związek z mundurem trwa już 22 lata. Prywatnie ma żonę Beatę, 18 letnią córkę Sylwię i dwóch synów: 15 letniego Mateusza i 14 letniego Mikołaja. Na co dzień ...
Mariusz Lisek jest dzielnicowym w Komendzie Powiatowej Policji w Mogilnie, jego związek z mundurem trwa już 22 lata. Prywatnie ma żonę Beatę, 18 letnią córkę Sylwię i dwóch synów: 15 letniego Mateusza i 14 letniego Mikołaja. Na co dzień łączy dwie, a gdyby spojrzeć dokładnie, nawet trzy pasje. Wielką satysfakcję daje mu służba w Policji, bardzo lubi latać i fotografuje z powietrza. Dzisiaj prezentujemy krótki wywiad z pasjonatem latania.
Tomasz Rybczyński oficer prasowy KPP w Mogilnie:
Kiedy i jak to się zaczęło? Kto „dodał ci skrzydeł”?
Mariusz Lisek dzielnicowy KPP w Mogilnie:
Było to bodajże 8 lat temu. Mieszkałem wtedy w Mogilnie w typowym bloku mieszkalnym. Wychodząc na balkon często spoglądałem w niebo i obserwowałem przelatującego motoparalotniarza. Notabene, bardzo się z nim teraz przyjaźnię. Wtedy też pomyślałem, jak fajnie byłoby samemu wznieść się w powietrze i poszybować. Postanowiłem więc spotkać się z tym motoparalotniarzem. Pewnego razu, upilnowałem go po prostu w miejscu lądowania i tam się z nim spotkałem. Jerzy Nowacki, bo to o nim mowa, odpowiedział na wszystkie moje pytania i zaraz potem w praktyce udzielił mi pierwszego w życiu „suchego” instruktażu. To właśnie Jurek zaszczepił we mnie bakcyla latania. Ta przygoda trwa nieprzerwanie do dziś.
T.R.: Czy przechodziłeś jakiś specjalistyczny kurs latania na motoparalotni?
M.L.: Tak, pewnie. Wszystko poszło bardzo szybko, bo już trzy dni po spotkaniu z Jerzym pojechałem do Wielkopolskiego Klubu Paralotniowego w Kobylnicy i tam odbyłem swój pierwszy paralotniowy lot w tandemie z instruktorem. Podpaliłem się wtedy całkowicie i nie myślałem o niczym innym, tylko o lataniu. Po tym locie zapisałem się na kurs pilotażu, który trwał kilka miesięcy. Pod koniec 2002 roku ukończyłem go, zdałem państwowy egzamin i otrzymałem licencję pilota paralotniowego.
T.R.: Opowiedz o swoim pierwszym locie. Pewnie to niezapomniane przeżycie?
M.L.: Było to po 4 lotach z instruktorem. Pamiętam tę adrenalinę i niespotykane dotąd uczucie, kiedy wzniosłem się na wysokość 600 metrów. Widziałem pod sobą praktycznie cały Poznań. Powtarzam ci, że to jest uczucie zapierające dech w piersiach. Nie da się tego tak po prostu opisać, to trzeba samemu przeżyć. No i te widoki…
T.R.: Właśnie, widoki. Słyszałem, że równolegle z pasją latania narodziła się u ciebie kolejna – fotografowanie.
M.L.: Trudno się oprzeć pokusie fotografowania tego co zostaje pod tobą. Zapewniam, że widoki są wspaniałe i zaskakujące. Czasem trudno sobie wyobrazić, że najbliższa okolica wygląda tak pięknie. Z lotu ptaka wszystko jest inne. Moi znajomi wielokrotnie oglądając moje zdjęcia pytają gdzie one zostały zrobione. Uwieczniam te krajobrazy kamerą aby dzielić się później wrażeniami z moimi krewnymi i znajomymi.
T.R.: Mariusz, powiedz może coś o sprzęcie jakim dysponujesz. Co trzeba mieć aby uprawiać motoparalotniarstwo?
M.L.: Muszę się trochę pochwalić, bo aktualnie latam na własnej konstrukcji. Oczywiście nie do końca, bo wykorzystuję w niej markowy włoski silnik i niemieckie skrzydło. Natomiast wózek jest w pełni moim autorskim projektem. Skonstruowałem go samodzielnie co daje mi podwójną satysfakcję z latania. Aby bezpiecznie latać musimy mieć solidny, mocny i sprawdzony silnik. Dobra jednostka napędowa gwarantuje prawidłowe wznoszenie i utrzymywanie wysokości. Od silnika zależy w głównej mierze komfort latania. Skrzydło wykonane jest ze specjalnego materiału. Moje ma akurat 30 metrów kwadratowych powierzchni. Rozmiar skrzydła jest uzależniony od wagi pilota oraz używanego osprzętu.
T.R.: Czy zaraziłeś kogoś lataniem, tak jak niegdyś ciebie Jerzy Nowacki?
M.L.: Tak, mam osobiste sukcesy na tym polu. Kilka lotów odbyła już moja żona. Chęć do latania przejawia mój starszy syn Mateusz. Wielu znajomych bardzo poważnie o tym myśli.
T.R.: Widzę, że motoparalotniarstwo to bardzo rodzinne hobby.
M.L.: Tak faktycznie, motoparalotniarstwo to rodzinne hobby. Większość wyjazdów na loty, to wyjazdy i spotkania rodzinne w plenerze. Mam wielu znajomych w różnych częściach kraju. Odwiedzamy się wzajemnie rodzinami i latamy jeżeli pozwalają na to warunki pogodowe.. Nie ukrywam, że mam również znajomych za granicą, we Włoszech i Niemczech. Poważnie myślę o lotach żaglowych i termicznych we włoskich górach.
T.R.: Przygotowując się do rozmowy z tobą, dowiedziałem się, że w zeszłym roku odniosłeś bardzo duży sukces w zawodach motoparalotniowych. Opowiedz o tym. Powiedz może jeszcze coś o innych osiągnięciach, np. o najdłuższym czy najwyższym locie, o ile oczywiście można to ujmować w takich kategoriach.
M.L.: Kilka razy startowałem w profesjonalnych zawodach, zajmując dobre miejsca. Największym moim sukcesem jest wygrana i zdobycie pierwszego miejsca w silnie obsadzonych zawodach motoparalotniowych na pikniku lotniczym w Czarży koło Bydgoszczy.
T.R.: Jak na koniec naszej rozmowy zachęciłbyś innych do latania?
M.L.: Powiem tak. Im wyżej od ziemi tym przyjemniej. Latanie daje niesamowitego kopa, dostarcza takiej adrenaliny jak żadne inne zajęcie. Człowiek w powietrzu zrzuca z siebie wszystkie problemy codziennego życia, dosłownie i w przenośni inaczej spogląda na świat.
T.R.: Dziękuję za rozmowę i życzę bezpiecznych lotów.
M.L.: Dziękuję bardzo.
podkom. Tomasz Rybczyński
Oficer Prasowy KPP w Mogilnie
Tomasz Rybczyński oficer prasowy KPP w Mogilnie:
Kiedy i jak to się zaczęło? Kto „dodał ci skrzydeł”?
Mariusz Lisek dzielnicowy KPP w Mogilnie:
Było to bodajże 8 lat temu. Mieszkałem wtedy w Mogilnie w typowym bloku mieszkalnym. Wychodząc na balkon często spoglądałem w niebo i obserwowałem przelatującego motoparalotniarza. Notabene, bardzo się z nim teraz przyjaźnię. Wtedy też pomyślałem, jak fajnie byłoby samemu wznieść się w powietrze i poszybować. Postanowiłem więc spotkać się z tym motoparalotniarzem. Pewnego razu, upilnowałem go po prostu w miejscu lądowania i tam się z nim spotkałem. Jerzy Nowacki, bo to o nim mowa, odpowiedział na wszystkie moje pytania i zaraz potem w praktyce udzielił mi pierwszego w życiu „suchego” instruktażu. To właśnie Jurek zaszczepił we mnie bakcyla latania. Ta przygoda trwa nieprzerwanie do dziś.
T.R.: Czy przechodziłeś jakiś specjalistyczny kurs latania na motoparalotni?
M.L.: Tak, pewnie. Wszystko poszło bardzo szybko, bo już trzy dni po spotkaniu z Jerzym pojechałem do Wielkopolskiego Klubu Paralotniowego w Kobylnicy i tam odbyłem swój pierwszy paralotniowy lot w tandemie z instruktorem. Podpaliłem się wtedy całkowicie i nie myślałem o niczym innym, tylko o lataniu. Po tym locie zapisałem się na kurs pilotażu, który trwał kilka miesięcy. Pod koniec 2002 roku ukończyłem go, zdałem państwowy egzamin i otrzymałem licencję pilota paralotniowego.
T.R.: Opowiedz o swoim pierwszym locie. Pewnie to niezapomniane przeżycie?
M.L.: Było to po 4 lotach z instruktorem. Pamiętam tę adrenalinę i niespotykane dotąd uczucie, kiedy wzniosłem się na wysokość 600 metrów. Widziałem pod sobą praktycznie cały Poznań. Powtarzam ci, że to jest uczucie zapierające dech w piersiach. Nie da się tego tak po prostu opisać, to trzeba samemu przeżyć. No i te widoki…
T.R.: Właśnie, widoki. Słyszałem, że równolegle z pasją latania narodziła się u ciebie kolejna – fotografowanie.
M.L.: Trudno się oprzeć pokusie fotografowania tego co zostaje pod tobą. Zapewniam, że widoki są wspaniałe i zaskakujące. Czasem trudno sobie wyobrazić, że najbliższa okolica wygląda tak pięknie. Z lotu ptaka wszystko jest inne. Moi znajomi wielokrotnie oglądając moje zdjęcia pytają gdzie one zostały zrobione. Uwieczniam te krajobrazy kamerą aby dzielić się później wrażeniami z moimi krewnymi i znajomymi.
T.R.: Mariusz, powiedz może coś o sprzęcie jakim dysponujesz. Co trzeba mieć aby uprawiać motoparalotniarstwo?
M.L.: Muszę się trochę pochwalić, bo aktualnie latam na własnej konstrukcji. Oczywiście nie do końca, bo wykorzystuję w niej markowy włoski silnik i niemieckie skrzydło. Natomiast wózek jest w pełni moim autorskim projektem. Skonstruowałem go samodzielnie co daje mi podwójną satysfakcję z latania. Aby bezpiecznie latać musimy mieć solidny, mocny i sprawdzony silnik. Dobra jednostka napędowa gwarantuje prawidłowe wznoszenie i utrzymywanie wysokości. Od silnika zależy w głównej mierze komfort latania. Skrzydło wykonane jest ze specjalnego materiału. Moje ma akurat 30 metrów kwadratowych powierzchni. Rozmiar skrzydła jest uzależniony od wagi pilota oraz używanego osprzętu.
T.R.: Czy zaraziłeś kogoś lataniem, tak jak niegdyś ciebie Jerzy Nowacki?
M.L.: Tak, mam osobiste sukcesy na tym polu. Kilka lotów odbyła już moja żona. Chęć do latania przejawia mój starszy syn Mateusz. Wielu znajomych bardzo poważnie o tym myśli.
T.R.: Widzę, że motoparalotniarstwo to bardzo rodzinne hobby.
M.L.: Tak faktycznie, motoparalotniarstwo to rodzinne hobby. Większość wyjazdów na loty, to wyjazdy i spotkania rodzinne w plenerze. Mam wielu znajomych w różnych częściach kraju. Odwiedzamy się wzajemnie rodzinami i latamy jeżeli pozwalają na to warunki pogodowe.. Nie ukrywam, że mam również znajomych za granicą, we Włoszech i Niemczech. Poważnie myślę o lotach żaglowych i termicznych we włoskich górach.
T.R.: Przygotowując się do rozmowy z tobą, dowiedziałem się, że w zeszłym roku odniosłeś bardzo duży sukces w zawodach motoparalotniowych. Opowiedz o tym. Powiedz może jeszcze coś o innych osiągnięciach, np. o najdłuższym czy najwyższym locie, o ile oczywiście można to ujmować w takich kategoriach.
M.L.: Kilka razy startowałem w profesjonalnych zawodach, zajmując dobre miejsca. Największym moim sukcesem jest wygrana i zdobycie pierwszego miejsca w silnie obsadzonych zawodach motoparalotniowych na pikniku lotniczym w Czarży koło Bydgoszczy.
T.R.: Jak na koniec naszej rozmowy zachęciłbyś innych do latania?
M.L.: Powiem tak. Im wyżej od ziemi tym przyjemniej. Latanie daje niesamowitego kopa, dostarcza takiej adrenaliny jak żadne inne zajęcie. Człowiek w powietrzu zrzuca z siebie wszystkie problemy codziennego życia, dosłownie i w przenośni inaczej spogląda na świat.
T.R.: Dziękuję za rozmowę i życzę bezpiecznych lotów.
M.L.: Dziękuję bardzo.
podkom. Tomasz Rybczyński
Autor: Rzecznik_KWP
Publikacja: Rzecznik_KWP