Długa droga do domu, zwłaszcza po zbyt dużej dawce alkoholu
Nocą z piątku na sobotę cztery załogi policjantów poszukiwały w Toruniu niewidomego mężczyzny, który nie mógł odnaleźć drogi do domu. Po półtoragodzinnych poszukiwaniach mundurowi odnaleźli zziębniętego zgłaszającego, który siedział na zamarzniętej kałuży ze złamaną nogą. W porę odnalezionym 44-latkiem zajęła się załoga pogotowia. Mężczyzna był pod wpływem alkoholu.
W nocy z piątku na sobotę (3/4.02.17) tuż po 1:00 na numer alarmowy dyżurnego toruńskiej policji zadzwonił mężczyzna, który oświadczył, że jest osobą niewidomą i nie może trafić do domu. Proszący o pomoc podał też, że znajduje się przy jednym z lokali przy ul. Gagarina. Dyżurny na pomoc wysłał patrol. Policjanci dokładnie sprawdzili tę okolicę jednak nie odnaleźli zgłaszającego. Powiadomili o tym dyżurnego, który ponownie skontaktował się z mężczyzną. Ten jednak nadal nie potrafił określić, gdzie dokładnie się znajduje. Wówczas, dyżurny skierował w tę okolicę trzy kolejne patrole.
Policjanci wiedzieli, że nie ma czasu do stracenia, bo na zewnątrz panowała ujemna temperatura. Rozmowa ze zgłaszającym nie wniosła niczego nowego. Funkcjonariusze dowiedzieli się tylko, że "siedzi on na ławce, ale nie wie gdzie i jest mu już tak zimno, że nie może się ruszyć". Policjanci zaczęli skrupulatnie sprawdzać zatem kolejne ulice znajdującej się w pobliżu tej, którą wskazał mężczyzna. W końcu, po trwających półtorej godziny poszukiwaniach, patrolowi, który pojechał na tę interwencję jako pierwszy, udało się odnaleźć poszukiwanego.
Znajdował się w ciemnym miejscu pomiędzy garażami i, jak się okazało, zamiast na ławce siedział na zamarzniętej kałuży. Stwierdził, że nie może się ruszyć, bo coś mu się stało w nogę. Stróże prawa uznali, że niezbędna jest interwencja pogotowia. Przybyli na miejsce ratownicy zabrali mężczyznę do szpitala.
44-latek sam przyznał się funkcjonariuszom, że wypił ze znajomym zbyt dużą ilość alkoholu.
Autor: podinsp. Wioletta Dąbrowska
Publikacja: Kamila Ogonowska